WSTĘP


W niedzielę rano obudziłem się z wypiekami na twarzy wysmaganej wiatrem i tak samo podekscytowany jak wtedy kiedy budzę się po kolejnym ultra. Ale tym razem było inaczej. Nie miałem zakwasów. Choć na wszelki wypadek poruszałem się powoli jakbym miał rozruszać moje urojone zmęczenie. Naprawdę nic mnie nie bolało bo ja po prostu nie biegłem tego biegu. Byłem na trasie, supportowałem go i choć pokonałem najwięcej bo 140 km to ani jednego na własnych nogach.

Dział: Blogi